czwartek, 11 października 2007

Khajuraho

No to mamy to, czego chcieliśmy. Zamiast przyjemnego chłodu Leh wściekle gorące Khajuraho. Ceny w knajpkach i hotelach prawie dwukrotnie większe. Typowy indyjski smrodek, naganiaczy chcących sprzedać cokolwiek, choćby czarną żarówkę.
Żeby cokolwiek zwiedzać trzeba być na miejscu tuż po wschodzie lub tuż przed zachodem słońca. Od około 10 - 11 do 16 - 17 upał jest tak potworny, że można tylko leżeć. Jeżeli ktoś nie jest przyzwyczajony do lokalnych klimatów, to opędzanie się od sprzedawców i naganiaczy może być dodatkowo uciążliwe. Ponadto tu już trzeba pamiętać o repelentach. Robactwa wszędzie pełno, a komary też się trafiają.
Przyjechaliśmy obejrzeć zespół świątyń. Te rzeczywiście są piękne i robią wrażenie swoimi zdobieniami. Wspaniałe, misternie wykonane rzeźby ozdabiają zewnętrzne mury i wnętrza hinduistycznych świątyń. W środku wielu z nich specjalne miejsce, gdzie tańczono.
Khajuraho słynie z rzeźb przedstawiających kamasutrę. Istotnie, na wielu świątyniach są rzeźby erotyczne. Jednak nie stanowią większości. Wrażenie, jakie pozostaje po obejrzeniu wszystkich zdobień jest inne. Dla tej kultury, dla tej religii erotyzm jest czymś naturalnym i ludzkim. To taka sama ludzka aktywność jak sztuka, taniec, kultura, wojna itp. Nie jest skrywany, tłumiony, nazywany grzechem, potępiany. Żaden kapłan nie usiłuje manipulować tą najpotężniejszą ludzką siłą, aby wpędzić ludzi w poczucie winy i kompleksy. Również nikt nie buduje organizacji religijnej poprzez oficjalne odebranie erotyzmu jej funkcjonariuszom. Codziennie ludzie przynoszą wodę, kwiaty i kolory do świątyni, okadzają, dotykają i czczą lingam - wyobrażenie złączonych linga i yoni Sziwy i jego żony Parwati. To dobrze, że są na świecie takie kultury i religie; proste, oczywiste, bez struktur i hierarchii. Szkoda, że nie u nas.
W Khajuraho warto ponadto zobaczyć pokaz taneczny. Choć muzyka i tańce przetworzone są na tyle, aby typowy białas nie nudził się na pokazie, to jednak całość jest ciekawa. Nie tylko ze względu na piękne tancerki. Całość oczywiście kończy się motywem patriotycznym z flagą indyjską w roli głównej.
Dziś byliśmy w parku narodowym Panna, ok. 30 km. od Khajuraho. Bardzo przyjemna wycieczka. Niestety nie widzieliśmy żadnego z 35 tygrysów ani 42 lampartów mieszkających w parku. Jeżeli chodzi o krokodyle - to tylko gdzieś na rzece Ken wystawały z wody oczy. Ale kilka innych gatunków udało się zobaczyć - karibu, szakal, spotted dear, bluebull dear, samba dear. Piszę nazwy angielskie, ponieważ nie wiem jak te gatunki nazywają się po polsku. Nareszczie trochę zieleni w odróżnieniu od gorącej wioski.
Jutro wodospady Raneh i reszta świątyń.

Brak komentarzy: