czwartek, 11 października 2007

Przeloty, przeloty

Po raz piewszy w Indiach podróżuję jak "biały człowiek" (pomijając wyjazd służbowy). Jest to całkiem wygodne. Z Delhi do Leh i z powrotem do Delhi lecieliśmy liniami Jet Airways. To prywatny przewoźnik, nastawiony, z tego co mogłem się zorientować, na zagranicznych turystów. Leci się smacznie i miło, choć na pewno nie jest to najtańszy możliwy wariant.
Na trasie do i z Leh obowiązują szczególne zasady bezpieczeństwa. Po pierwsze, samolot nie zabiera więcej niż 60 - 75 osób (dotyczy każdego przewoźnika). Podobno dlatego, że warunki pogodowe w Leh mogą być nieprzewidywalne. Myślę, ze jest to równiez kwestia krótkiego pasa startowego - jak można się zorientować oglądając lotnisko, jest to przede wszystkim baza indyjskich sił powietrznych. To, co wystarcza myśliwcom, nie koniecznie jest najlepsze dla A321 czy B737, które obsługują to połączenie. W każdym razie podczas lądowania odczuwa się chyba maksymalny możliwy ciąg rewersu - hamowanie jest raptowne.
Poza tym prawie każdy może mieć miejsce przy oknie.
Podczas lotu powrotnego do Delhi mieliśmy piękną pogodę. Warto odbyć ten lot w takich warunkach. Przelot nad Himalajami to niezapomniane wrażenie. Góry są tuż, tuż pod skrzydłami, a szczyty dalekich ośmiotysięczników niemalże na poziomie okienek samolotu.
Po raz pierwszy spotkałem się z procedurą poświadczenia bagaży po kontroli bezpieczeństwa. Polega to na tym, że każda sztuka bagażu idącego do luku musi być poświadczona przez właściciela kwitkiem otrzymanym przy odprawie. Bagaż nie poświadczony nie poleci. Trudno się dziwić. Niestety północny zachód Indii to gorący politycznie obszar.
Innym ciekawym doświadczeniem jest Indian - wewnętrzny przewoźnik państwowy (Air India to ta sama firma, tylko obsługuje połączenia międzynarodowe). Wydaje się, że wystarczy kupić bilet...
Jak każda obecnie linia lotnicza Indian oferuje możliwość rezerwacji i zakupu on-line. Korzystając z komputera w kafejce internetowej zarezerwowałem odpowiednie miejsca, przechodzę do płacenia. Wpisuję numer swojej karty. System myśli, myśli aby napisac mi, że niestety nie będzie autoryzował zagranicznych kart kredytowych. Tylko indyjskie.
No cóż, jest jeszcze biuro Indian. O ile w Leh biura Jet Airways i Air Deccan (prywatny, tani, indyjski przewoźnik) znajdują się przy głównej ulicy, o tyle biuro Indian położone jest, jak na warunki Leh, dosyć daleko od centrum. Kiedy zdesperowany potencjalny pasażer tam dotrze, może trafić na panią, z którą komunikacja w języku "language" przebiega bez wzajemnego zrozumienia. W efekcie po przyjściu do biura Indian potencjalny pasażer dowiaduje się, że owszem, może polecieć, ale za 2 razy tyle, co widział w internecie.
Warto jednak podjąć drugą próbę - z drugą panią. Nie ma problemów z komunikacją i można kupić taki bilet, jak przez internet.
O ile niepełna obsada miejsc na trasie do i z Leh wydaje się uzasadniona, o tyle kilkunastu pasażerów na cały A321 z Delhi do Khajuraho wydaje się być pewną rozrzutnością Indian. Ale to chyba cecha wszystkich państwowych firm na świecie. Mam tylko nadzieję, że CEO lub CFO Indian nie przeczyta tego bloga i nie odwoła nam lotu do Delhi pojutrze ;))).
Jeszcze tylko dygresja dotycząca Jet Airways. Kupując bilet przez internet (tu chętnie biorą pieniądze z zagranicznych kart kredytowych) musiałem wybrać INR jako walutę płatności. Wybierając EUR lub USD nie dało się zapłacić. A cena w INR po przeliczeniu i tak była lepsza niż za ten sami bilet w EUR.
Nie korzystaliśmy z usług Air Deccan. To podobno najtańszy przewoźnik.
Cena biletu na trasie Delhi - Khajuraho - Delhi to 7210 INR na osobę, czyli ok 500 zł.

Brak komentarzy: